★ discrust|blog ★

slow fucking life — slow fucking internet

:: bezsen[s]

zbierz je wszystkie, jeśli potrafisz! no, dalej! myśli, jak śmieci z rozerwanego worka, niesione przez wiatr, na wszystkie pieprzonego świata strony. żelazko nagrzane do maksimum — skwierczą tkanki. wzrok wlepiony w ściany i znikąd pomocy, śpiewa POST REGIMENT, ulatniający się przez okno wieczorową porą.

czarny pies, czarne kontury drzew, czarne fusy po owocowej herbacie. jadę gdzie byle, na chwilę. muszę się przemieścić, zostawić śmieci, przewietrzyć ten pierdolnik, wgapić się w coś obojętnego, w punkt obcy, nie męczący, bez skojarzeniowych zakrętów.

Czytaj dalej...

:: love dogs ★ hate system

Czytaj dalej...

:: zastavení před Pardubicemi

powietrze śmierdzi i gnije. pies biega chaotycznie, szarpiąc się na smyczy, szczeka na wszystkich wokół. dzień rozpadających się obłoków i wylewów deszczu. nic to. niech sobie zimno przenika przez ten głupi polar, niech oblepia kości, gówno mnie to obchodzi.

ktoś zgubił bransoletkę z lśniących, niebieskich kamyków. leżała w kałuży, jak jakiś skarb na widoku. zawiesiłem ją na gałęzi pobliskiego żywopłotu. do jutra zniknie. wyląduje na czyimś nadgarstku.

Czytaj dalej...

:: ktoś rozjechał jeża

to tylko imaginacje, fałszywe halucynacje... — śpiewa stara REBELIA... Lora w psim śnie pędzi gdzieś i powarkuje, poruszając łapami, a za oknem wiatr urywa łeb. plasterek nocy, jak zwykle odcięty od reszty bezsennością, jak reglamentowane ochłapy zmęczenia.

staram się jeść, ale w żarciu są gwoździe i pinezki. dziurawią flaki. w głowie wyrwy pozapychane opatrunkami wysokochłonnymi; wyciek, wyciek, wyciek... nie mam już czym rzygać, pusto i przestronnie — dub'owe basy trzęsą tą kupą tkanek i kości. gdzie bym nie spojrzał — pył zawieszony.

Czytaj dalej...

:: Lora

minęło wiele, wiele lat, od momentu gdy zmarła moja 13-letnia suczka, Scatha. bullterier. to był pies mojego życia, miałem ją od szczeniaka, do dnia śmierci. towarzyszyła mi przez te lata wiernie i bardzo mocno przeżyłem jej odejście. to była trauma i wielki żal. przez cały ten czas włóczyłem się po wynajmowanych mieszkaniach, więc nie decydowałem się na nowego psa. nareszcie jednak mam warunki i spotkało mnie ogromne szczęście – Lora.

Czytaj dalej...

:: LOST | Strach

LOST, to kapela założona przez Agnes z legendarnej już HOMOMILITII, filaru crustowego grania w PL. w przeciwieństwie do HOMOMILITII, która grała po prostu crust punk, LOST jest bandem o mocnych metalowych wpływach, z ewidentnym klimatem a'la MISERY; mroczne, doom-stenchpunkowe kawałki z metalowymi riffami i rozpoznawalnym wokalem Agnieszki + teksty na pewno nie o przesadzaniu róż w przydomowym ogródku...

ciężar, brud, crustowe drzazgi i stench-klimat tej płyty siądą zapewne każdemu:ej miłośnikowi:czce grania po linii AMEBIX, czy INSTINCT OF SURVIVAL. prywatnie, to baaardzo przyjaźni ludzie, robiliśmy niegdyś gig LOSTom i mega miło wspominam ich wizytę! 666% DIY stench/crust album!

Czytaj dalej...

:: księżyc i strzęp miasta

Dziś o świcie zaszło słońce Noc puściła swoje dłonie Czarne światło razi oczy Zgasł ostatni jasny promień

Czytaj dalej...

:: earl grey [4]

leżę na hotelowym łóżku, w części tych nieszczęsnych łachów z bazy. dopiero w czystym, pachnącym pokoju, czuję na sobie smród oleju, taniego proszku do prania, potu — siebie stamtąd; przywlekłem tutaj te wszystkie niefortunne zapachy, sam czując się nie na miejscu.

słyszę jak bierze prysznic. jak coś nuci od niechcenia, z jakąś lekkością i beztroską. a ja wciąż nie wierzę, że jestem tu z nią, że ona tu przyleciała... ta pieprzona rekomendacja psychologów, decyzja kierownictwa bazy, ona w drzwiach. ten uśmiech, rozwiane włosy. obrazy, jak wysypujące się zdjęcia z polaroida. upadają na podłogę, a ja nie nadążam z ich przeglądaniem. ja tu naprawdę jestem.

★★★

Czytaj dalej...

:: stany skupienia

chłód zza uchylonego okna rozlewa się po pokoju, a Kindertotenlinder, Gustava Mahlera, sprawia, że wrażenie zimna jest jeszcze bardziej dojmujące. poetyka tych dźwięków wpędza w przedziwny stan zakołysania; od czasu do czasu otwieram oczy i sprawdzam, czy otoczenie poza słuchawkami jeszcze istnieje, czy wyciszony świat pozostał na miejscu.

w ciemności rozrzedzonej nieco ledowym, punktowym światłem, bryły przedmiotów zdają się lekko drgać co jakiś czas, jakby w ten sposób wyrażając swoje istnienie. istnienie, którego nie dostrzegamy za dnia, gdy to my jesteśmy w permanentnym ruchu, a nieożywiona materia wokół w swym oczywistym zastygnięciu, potęguje nasze poczucie zabiegania, pozostawiania chwil “na później”.

Czytaj dalej...

:: przecież nitki nie rosną, głupku!

niektóre podróże trwają nieznośnie długo. większość z nich prowadzi do jakiegoś celu, większość gdzieś się kończy, a jeszcze inne trwają i trwają, same będąc owym celem.

Czytaj dalej...