★ discrust|recenzje ★

książkowo-filmowe wylewy subiektywne

:: Ramita Navai – Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie

Kupiłem tą książkę i pożarłem ją w jeden wieczór. Zachłannie i z pewnym niedosytem, gdy się skończyła. Od wielu, wielu lat to właśnie Iran i perska kultura fascynują mnie o wiele bardziej, aniżeli okalające ten kraj państwa arabskie. Dlatego też znalazłem na falach krótkich Radio Farda z perską muzyką i zabrałem się do czytania… Ramita Navai w niezwykle magnetyczny sposób zaciąga nas w najdalsze zaułki Teheranu i pokazuje miasto, o jakim nie mieliśmy zielonego pojęcia. Zachodnie stereotypy nt Iranu, jako szaleńczego państwa ajatollahów, państwa „osi zła”, pękają już po pierwszych kilkunastu stronach. Nic nie jest takie proste, jak się wydaje. Motywem przewodnim książki jest kłamstwo stanowiące integralny element codzienności w Teheranie. Kłamstwo jako „podszewka” kultury, pozwalające na jako takie funkcjonowanie w islamskiej republice, gdzie moralne obostrzenia w oficjalnym nurcie społecznym są mniej lub bardziej ostentacyjnie omijane lub łamane – w imię świętego spokoju, bogactwa, czy chęci zaczerpnięcia powietrza, w zakurzonej, zróżnicowanej i spauperyzowanej stolicy Iranu. Miasto kłamstw…, to opowieść o fanatycznych członkach milicji obyczajowej, czających się na prostytutki i nieskromnie ubrane dziewczyny. To historie gorliwych wyznawców islamu i szarych obywateli Teheranu łamiących prawo, palących opium. To narkomani w biednych dzielnicach i dzieci bogaczy chlejących whiskey i pieprzących się na tajnych imprezach w swoich willach. To prawo zwyczajowe i chęć jego złamania. Mułłowie molestujący kobiety i fanatycy oddani islamskiemu państwu. To kurz i bieda w jednej części miasta i kosmiczne wręcz bogactwo z drugiej… Ramita Navai opisała autentyczne historie życia teherańczyków i zrobiła to po mistrzowsku! Wspominam teraz wizytę mojego dobrego znajomego z Teheranu, Hamzeha; wiele bym dał, żeby znów posiedzieć z nim przy herbacie i godzinami gadać (czy bardziej – słuchać) o tym jego skrawku perskiego dziedzictwa i codzienności w Iranie. A wszelkie „osie zła” zostawić dla politycznych pojebów z zachodniego świata…

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Nikołaj Nikulin – Sołdat

Uff… za dużo. Przesyt. Zbyt wiele rosyjskości, sowieckości, cyrylicy. Zazwyczaj pożeram Rosję dużymi kęsami, nigdy nie mam dosyć – przynajmniej na tyle, by powiedzieć… dość. Tym razem jednak chodzi o monokulturę uprawianą na moim ciasnym, pęczniejącym poletku książek, które czytam… Może to nieustępliwe upały, ostatnimi czasy ścinające powietrze w ohydną galaretę, a może jednak nadmiar rosyjskiej historii, mieszającej się z współczesnością. Niejako „na pożegnanie” (krótkie, rzecz jasna, z obietnicą rychłego powrotu), przeczytałem książkę Nikołaja Nikulina, pt. Sołdat.

Spodziewałem się mniejszej autocenzury po kimś, kto w szczery i uczciwy sposób zapragnął walczyć z potęgą sfałszowanej historii, przykrytej byle jak nieświeżym lukrem postsowieckiej propagandy. Mimo tego, Nikulin napisał wspaniałą relację ze szlaku wojennego: Leningrad-Berlin. Jako jednemu z niewielu, udało mu się przejść tą bojową ścieżkę w mundurze czerwonoarmisty. Przejść i przeżyć.

Czytając te wspomnienia, nadzwyczaj otwarte i krytyczne wobec wojskowych wysyłających na front ludzkie mięso bez jakiejkolwiek strategii, jedynie z krzykiem: Вперёд! na ustach, pomyślałem że książka ta powinna okrążyć olbrzymie połacie ziemi rosyjskiej, utopionej we krwi bezsensownych ofiar, utuczonej na kłamliwej wizji wojny ojczyźnianej. Jej stronice powinny przynieść powiew faktów, póki nie jest za późno, póki żyje jeszcze garstka weteranów… Sołdat (rosyjski tytuł, to Воспоминания о войне) wyszedł w Rosji w jakimś śmiesznym nakładzie, co świadczy o skuteczności, z jaką kremlowscy włodarze od Stalina, do Putina, zgwałcili zbiorową pamięć pokoleń od II Wojny Światowej do dnia dzisiejszego.

Nikulin dość bezceremonialnie opisuje swoje frontowe przeżycia, chce je z siebie wyrzucić, a czasem wręcz wyrzygać. Nie znajdziemy w tej książce zwyczajowej laurki wojny ojczyźnianej.

Sołdat chyba bardziej zszokowałby Rosjan, aniżeli nas, czytelników z Polski. Warto jednak sięgnąć po tą publikację, albowiem jeszcze długo będzie ona czystą kroplą w oceanie propagandy i zwykłych kłamstw dotyczących dramatu poszczególnych żołnierzy sowieckich, ale i dotyczących rzekomej nieskazitelności Armii Czerwonej w walce z nazistowskimi Niemcami.

Dla Rosjan książka o pierwszorzędnej wadze, dla nas dokument potwierdzający okrucieństwo wojny i sowieckich agresorów.

  • * *

Zgrzyt ze strony wydawnictwa (Ośrodek KARTA) – trafiłem na egzemplarz książki, która jest fatalnie wydrukowana! Spora część tomu wygląda tak, jakby zadrukowane, jeszcze nie suche stronice, zostały na chama sklejone, przez co spora część książki roi się od fragmentów tekstu, który posiada swój cień. Porażka! Czytałem książkę w nocy i odpadał mi wzrok. Sorry, ale 40 PLN, to dla mnie dużo i chciałbym za to otrzymać tom na przyzwoitym poziomie edytorskim…

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Anne Applebaum – Za żelazną kurtyną

Za żelazną kurtyną…, to doskonała praca historyczna traktująca o stalinowskim terrorze w krajach Europy Wschodniej, w latach ’44-’56 minionego wieku.

Anne Applebaum znana jest z monumentalnego dzieła, Gułag – wyjątkowej monografii nt sowieckich obozów pracy poprawczej, książki, którą musi przeczytać każdy, kto interesuje się ogromem zbrodni sowieckich. Applebaum pod względem rzetelności badań historycznych wybija się zdecydowanie w świecie naukowców zajmujących się sowieckim systemem komunistycznym, dlatego też nie da się przejść obojętnie obok jej osiągnięć w tym zakresie. Jej najnowsza książka potwierdza profesjonalizm badań i wnikliwość, z jaką traktuje problematykę stalinizmu w krajach satelickich wobec ZSRS. Nie będę tutaj wnikał w koneksje rodzinne i preferencje polityczne Autorki, bo w świetle jej warsztatu historycznego, są to wątki absolutnie drugorzędne.

Za żelazną kurtyną… jest publikacją szczególną dla wszystkich, których interesują początki komunizmu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Komunizmu, a jednocześnie stalinizmu, biorąc pod uwagę, kto był wówczas głównym rezydentem na Kremlu. Zawężenie badań do lat 1944-1956 sprawiło, że Autorka z dużą wnikliwością potraktowała podbój krajów naszej części Europy przez Stalina. Jednak już na samym początku książki dowiadujemy się, że Anne Applebaum ze szczególną uwagą będzie opisywać ustroje stalinowskie w trzech krajach: w NRD, w Polsce i na Węgrzech. Jakkolwiek w książce spotkamy szereg odniesień do komunistycznych reżimów Czechosłowacji, Albanii, Rumunii, czy Bułgarii (siłą rzeczy nie da się owych odniesień uniknąć, skoro obóz krajów komunistycznych w sensie geopolitycznym jak i ekonomicznym stanowił system naczyń połączonych, z centralą w Moskwie).

Anne Applebaum z właściwym sobie rozmachem i szczegółowością opisuje poszczególne aspekty stalinowskiej rzeczywistości w trzech w/w krajach. Bierze pod lupę proces przejmowania władzy przez komunistów, kształtowanie się machiny instytucjonalno-biurokratycznej, działania tajnej policji (bardzo dobrze i dokładnie opisane czystki polityczne i zbrodnie bezpieki oraz ich intensywność we wszystkich demoludach).

W książce Autorka poświęciła naprawdę dużo miejsca na kwestie porównawcze. Mamy więc bardziej ogólną analizę zaostrzającego się konfliktu pomiędzy Stalinem, a zachodnimi aliantami. Na tym tle Applebaum ukazuje proces gwałtownej i krwawej stalinizacji społeczeństw w obrębie sowieckiego obozu. Na uwagę zasługują źródłowe badania dotyczące zarówno industrializacji na modłę radziecką, jak i tragicznych skutków kolektywizacji wsi. Kolejnym nie mniej ważnym aspektem jest kultura i brutalna socjalizacja przeprowadzana pod dyktando poleceń z Kremla. Applebaum opisuje totalną kontrolę wszelkich środków masowego przekazu, stowarzyszeń i grup nieformalnych w społeczeństwach polskim, węgierskim i wschodnio-niemieckim. Sporo miejsca pozostaje na przedstawienie walki z kościołami i związkami wyznaniowymi jak również z szeroko pojętym światem sztuki, który został brutalnie zmuszony do realizacji swoich aspiracji pod butem socrealizmu.

Książka jest systematyczną pracą, przejrzyście podzieloną tematycznie, bogato udokumentowaną materiałem źródłowym. Moim zdaniem, brakuje jednak rozdziałów z podobną wnikliwością opisujących pozostałe kraje „demokracji ludowej”. Zdaję sobie sprawę, że wtedy książka ta byłaby potężną (z pewnością wielotomową) pracą, ale tego chyba właśnie brakuje, nie tylko na polskim rynku poważnej książki historycznej. Wydaje mi się również, że Applebaum – w części krytycznej – w wielu przypadkach ze zbytnią łagodnością potraktowała komunistycznych oprawców i ich działania w Europie Wschodniej.

Pozycja absolutnie obowiązkowa. Nie tylko dla zainteresowanych badaniami nad zbrodniami stalinizmu.

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Stanisław Łubieński – Pirat stepowy

Niewielka objętościowo, ale niezwykle interesująca książka, której bohaterem jest anarchista rodem z ukraińskich stepów – Nestor Machno. O ile w środowisku wolnościowym jest to postać dobrze znana i ceniona (szczególnie za odwagę i pryncypialność w walce o wolność zarówno z białymi, jak i czerwonymi okupantami ziem ukraińskich na początku XX wieku), o tyle dla przeciętnego czytelnika będzie to fascynujące spotkanie z rewolucjonistą i buntownikiem, który mimo iż nieco zapomniany na Ukrainie, wywarł wielki wpływ na historię tej ziemi. Autor podróżuje po zapuszczonych miasteczkach i wioskach związanych z życiem i walką Machny, odwiedza jego rodzinne Hulajpole i stara się uratować od zapomnienia strzępy relacji dotyczących chłopskiej walki o wolność bez państwa i władzy – zarówno władzy kapitału jak i dyktatury bolszewickiej.

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Wiktor Jerofiejew – Dobry Stalin

Miałem nadzieję na przeczytanie tej autobiografii Jerofiejewa w oryginale, jednak kilka okoliczności sprawiło, że skusiłem się i kupiłem polski przekład, zanim zdobyłem rosyjskojęzyczną wersję. Dobry Stalin, jak mniemam, miał być rozliczeniem Wiktora Jerofiejewa, jednego z najbardziej znanych i cenionych współczesnych pisarzy rosyjskich, z jego dzieciństwem i młodością w cieniu ojca – stalinowskiego dyplomaty ZSRS i osobistego tłumacza Stalina. Czy rozliczenie ów udało się Autorowi, pozostanie pewnie kwestią dyskusyjną. Jedno jest pewne – Wiktor Jerofiejew nie pasuje do roli „resortowego dziecka”, a jego dysydencka, a potem „oficjalna” twórczość nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z pisarzem znakomicie punktującym stereotyp „rosyjskiej duszy” i celnie wnikającym w materię codzienności pod komunistycznym butem. Jak dla mnie, książka warta poświęcenia czasu i uwagi. Czyta się znakomicie.

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Michał Książek – Jakuck. Słownik miejsca

Są na świecie miejsca, gdzie słowo: zimno oznacza coś zupełnie innego, niż mogłoby się nam wydawać. Miejsca, gdzie zimno jest osobną kategorią rzeczywistości, ba! – kategorią bytu, immanentną częścią kultury i życia jako takiego. Takim miejscem jest niewątpliwie Jakuck i Jakucja opisywana przez Michała Książka. W mieście, gdzie zimą temperatury sięgają -50 stopni Celsjusza, Autor spędził kilka lat (wraz z żoną i córką). Zafascynowany historią i kulturą Jakutów, uzbrojony w wiedzę ornitologa i kulturoznawcy, wreszcie, znający język jakucki, Książek oddaje nam w swojej reporterskiej opowieści fascynujący kawałek mroźnej Syberii. Książka jest czymś w rodzaju pamiętnika, historią opowiadaną w rytmie jakuckich pór roku, po brzegi wypełnioną bogactwem jakuckiej mowy. Takie wspomnienia może nakreślić tylko ktoś szaleńczo zafascynowany miejscami, ludźmi i kulturą które opisuje. Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych historią i współczesnością narodów dalekiej Syberii!

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Boris Reitschuster – Ruski ekstrem

“Niemiecki bubel. Jak nauczyłem się pastwić nad głupimi książkami”

Cóż, każdemu bibliofilowi, a szczególnie temu zorientowanemu na jakąś konkretną tematykę, zdarza się kupić książkę, która jest nie tylko słaba merytorycznie (estetycznie, formalnie etc.), ale i wywołuje wkurw szczególnego rodzaju: człowiek wścieka się nie tylko na autora lipnej publikacji, lecz również na siebie samego – że wydał na coś takiego kasę.

Mowa tutaj o książce Borisa Reitschustera pt Ruski ekstrem. Jak nauczyłem się kochać Rosję. Kilka godzin temu skończyłem to czytać, zatem nie zadałem sobie trudu by sprawdzić, czy istnieje przekład rosyjski tego czegoś, ale jeśli istnieje, daję głowę że olbrzymia większość moich znajomych z Rosji (nawet tych spoza Moskwy), po przeczytaniu powiedziałaby zdziwiona: Бляя! Что за хрень?!

Serio, dawno nie czytałem tak bzdurnej, sztucznej i nudnej książki o Rosji. Nie chwaląc się, przeczytałem ich sporo, a dodatkowo na co dzień częściej używam na kompie cyrylicy, aniżeli alfabetu łacińskiego; jednym słowem, jakoś tam siedzę w temacie Rosji, a co najważniejsze, mam kontakt z Rosjanami – zarówno w necie jak i w realu. Ruski ekstrem, to niewątpliwie wypadek przy pracy jaki przydarzył się Autorowi – rodowitemu Niemcowi, który o Moskwie opowiada jak typowy Niemiec, patrzy na nią przez pryzmat mentalności typowego Niemca i niechcący zapewne, przyczynia się swoją pisaniną do utrwalenia stereotypu typowego Niemca. Sztywniachy, który w swoim mniemaniu przeżył „ekstremalną przygodę na Wschodzie”.

Już na początku książki coś mi nie pasowało. Oto bowiem młody Niemiec wyjeżdża do Moskwy, by zamieszkać w tej metropolii. Zaczyna swą opowieść od razu z grubej rury: mamy przygotować się na prawdziwy tytułowy ekstrem, na hardkorową jazdę po stolicy hardkorowego kraju. Wow!

Potem jest już tylko gorzej i gorzej…

Klatki schodowe w betonowych blokach śmierdzą! Windy są brudne, wadliwe i pobazgrane! Ruscy nie przestrzegają przepisów drogowych! Wszędzie panuje biurokratyczny chaos! Pracownica linii lotniczych w syberyjskim mieście nie potrafi pobrać opłaty niemiecką kartą kredytową! Rosjanie przeklinają, chleją wódę, dają i biorą łapówki! Wszystko to opisane w tonie: taaak! to się dzieje naprawdę, to rosyjska rzeczywistość!

Reitschuster wpada na starcie w dwie pułapki i do końca książki tkwi w nich bezradnie, nie zdając sobie zbytnio sprawy z owej bezradności; czytelnik odnosi wrażenie, że Autor nieco głupawo się uśmiecha i święcie wierzy w to, że Moskwa rysowana z jego perspektywy, to rzeczywiście Moskwa realna. Wracając jednak do pułapek…

Pierwszą z nich jest fakt, że Reitschuster opisuje swoje przeżycia jako „Niemca w Rosji” w ten sposób, że permanentnie konfrontuje zwyczajowe stereotypy Niemca i Rosjanina. Skąpstwo vs pijana szczodrość, sztywność vs zawadiackie rozbuchanie, rzeczowość vs „rosyjska dusza”, dyscyplina vs anarchia, oszczędność vs wieczna bieda, lśniące mercedesy vs rozpierdolone łady… I tak do końca czegoś, co wydawca nazwał (sic!) książką-przewodnikiem. Żenada!

O ile ze stereotypami nt. Rosjan w tej książce można dosyć łatwo się rozprawić (w dużej mierze są one po prostu bzdurne, albo naciągane, o czym przekonał się każdy kto miał, bądź ma, styczność z mieszkańcami Rosji), o tyle to co pisze Reitschuster o sobie i swojej niemieckości w konfrontacji z cielskiem Moskwy brzmi tak, jakby Autor był po prostu klonem „typowego Niemca” – innymi słowy nie postrzega swojej niemieckości tak, jak postrzega obserwowaną rosyjskość – jako zbiór przywar. To właśnie druga pułapka.

Informacje o codzienności w Moskwie – te bardziej, hmm… „neutralne” – w gruncie rzeczy opisywane są rzeczowo i bez polotu; po prostu Reitschuster nie odkrywa Ameryki i pisze to, o czym pisało przed nim wielu innych dziennikarzy z zagranicy. W dodatku czyni to w tak wąskim spektrum, że dyskwfalifikuje go to, jako rzetelnego obserwatora życia Moskwian. Dlaczego? Czytelnik ma wrażenie, iż czyta książkę napisaną przez bogatego paniczyka, łażącego po restauracjach, biurach, wkurzającego się na wieczne korki w centrum Moskwy. Dość powiedzieć, że mieszka w budynku z ochroną, którego właścicielem jest rosyjskie MSW. Tytułowy ekstrem, to wspomniane śmierdzące klatki schodowe, dziury w jezdni, nieuprzejme kelnerki, brudne kible w hotelach i dziurawe fotele w samolotach Aerofłotu.

A gdzie Moskwa betonowych dżungli, gdzie bezdomność, problem nielegalnej imigracji, gdzie mafia, gdzie przeciętny Rosjanin, bądź ten, który znajduje się od owej przeciętności oddalony o całe lata świetlne? O polityce w tej książce jest tyle, że ręce opadają. A przecież Moskwa, to również Kreml, kapitał i władza.

Reitschuster mimochodem opisuje też swoje „wycieczki” na Krym, na Syberię, czy do Osetii Północnej, chcąc nam przybliżyć życie „zwykłych Rosjan”… Hmm… nie wiem, ja na jego miejscu nie wspominałbym o takich „przeżyciach”, bo po prostu uznałbym to za totalny obciach; koleś pisze otwarcie o rzeczywistości, której kompletnie nie ogarnia swoim niemieckim umysłem wygodnisia.

OK, polski czytelnik może w ten sposób pastwić się nad bogu ducha winnym młodym dziennikarzem z Niemiec, bo w końcu i nas kopnął zaszczyt życia w jednym z demoludów, więc mniej więcej wiemy o co biega z postsowiecką mentalnością i jej pochodnymi. Totalną ściemą jednak – ze strony wydawnictwa Carta Blanca – jest wciskanie tej książki jako… przewodnika po Moskwie!

Ruski ekstrem może być ekstremalną lekturą dla statecznego emeryta z Bawarii. Po jaką cholerę wydawać coś takiego w Polsce? Nie wiem. Wiem, że nie warto kupować tej książki – szkoda i kasy i czasu na jej czytanie. Na szczęście nie możemy narzekać na brak kompetentnego i ciekawego reportażu nt Rosji – zarówno tego polskiego jak i zagranicznego. Amatorkę pozostawmy Bawarczykom po 60-tce…

Все, пока!

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Zadie Smith – London NW

Chłodno i cicho. Lekki ambient sączy z słuchawek, a ja piję zimny cydr – bynajmniej nie powodowany jabłecznym quasi-patriotyzmem; cydr jest po prostu dobry i za cholerę nie da się nim upić. Kwaśno mi na języku…

Nie do końca jestem przekonany, czy ten nastrojowy ambient wlewający mi się w uszy pasuje do Zadie Smith i jej książki Londyn NW, ale odniosłem wrażenie, że joint do tej lektury pasuje wybornie.

Lubię Zadie Smith i jej trochę nieuczesaną, roztrzepaną narrację. W sposób zadziwiająco sprawny tworzy ona patchwork ludzkich charakterów; krótkie chwile, spojrzenia, budynek, czy myśl – płynie to wszystko jakby od niechcenia, a jednak przesiąknięte konkretem.

Taki jest tytułowy północno-zachodni Londyn. Strasznie ujmuje mnie to, że Smith buszuje w tym poszatkowanym, różnokolorowym świecie bez cienia pretensjonalności – czyta się ją z pełną zgodą na jej reguły gry, przyjmując „jej” Londyn i bohaterów książki raz to empatycznie, raz to z poczuciem, że są oni efemerycznym (eterycznym wręcz!) produktem wielokulturowej dżungli miejskiej. Ktoś napisał, że jest to książka o mieście i samotności. To prawda!

Czytałem sporo recenzji tej książki i naprawdę nie wiem, o co chodzi malkontentom krytykującym Londyn NW. Zjebany po 12 godzinach pracy, stwierdziłem, że chyba nie palą oni jointów od czasu do czasu…

Dla mnie – świetna lektura! Napisałbym, że „nastrojowa”, ale to słowo raczej nie pasuje do Zadie Smith. Mam wielką słabość do jej pisarstwa i każdemu polecę Londyn NW!

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Thomas Bernhard – Autobiografie

Absolutnie obowiązkowa lektura dla wszystkich zafascynowanych twórczością Bernharda! Autobiografie, to zbiór utworów Autora, które idealnie oddają specyfikę jego pisarstwa. Ani grama dialogów, gęsta, męcząca i drażniąca wręcz, neurotyczna proza. Historie pełne powtórzeń i zimnej, introwertycznej analizy autobiograficznej. Zero litości, złudzeń, nadziei. Czysty anarchistyczny introwertyzm. Książka ryjąca w głowie głębokie koleiny. Na bardzo długo… Kto wie, czy nie na zawsze… Jedno jest pewne: Bernhard, obok Ciorana, Jelinek i Celine’a, pozostaje dla mnie kwintesencją niezgody i rozpadu. Czegoś, co współczesność uważa za wstydliwy balast.

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌

:: Robert Service – Towarzysze. Komunizm od początku do upadku. Historia zbrodniczej ideologii

Mam problem z tą książką. Sam jej tytuł jak i objętość sugerują, że mamy do czynienia z monumentalnym dziełem historycznym. Ktoś, kto wie niewiele lub zgoła nic nt historii komunizmu, może tą książkę właśnie tak potraktować. Robert Service podjął się dosyć ambitnego zadania, ale czy mu podołał? Moim zdaniem nie do końca.

Towarzysze… rzeczywiście opisują dzieje powstania marksizmu, rozmaitych szkół filozoficznych odnoszących się do idei Marksa i Engelsa, czy też negujących dokonania tychże i proponujących odmienne rozwiązania na rzecz klasy robotniczej. Service rzeczywiście szczegółowo opisuje historię rodzącego się leninizmu i konfrontacji bolszewików z innymi odłamami ruchu komunistycznego na arenie europejskiej i światowej – zarówno przed jak i po Rewolucji Październikowej. Wreszcie, książka w dosyć bogaty sposób ujmuje problem krajów satelickich w stosunku do ZSRS po II Wojnie Światowej.

Pierwszym zauważalnym w czasie lektury problemem są proporcje. Ponad 40% książki poświęcone jest ZSRS i rozmaitym konotacjom leninowsko-stalinowskiego imperium z krajami Europy Wschodniej, Zachodniej i USA. Owszem, rozpiętość zagadnień poruszanych przez Autora jest pokaźna (tło historyczno-ekonomiczne za czasów Marksa, perspektywa geopolityczna i dynamika rozwoju myśli lewicowej, uwarunkowania socjologiczne etc.), niemniej przez połowę książki ma się wrażenie typu: hmm… gdzieś już to słyszałem/czytałem. Wrażenie to pogłębia się w miarę zagłębiania się w książkę. Nieuchronnie dochodzimy do wniosku, że Service opisuje barwną i bogatą – z punktu widzenia historycznego – materię, ale (niestety) czyni to „po łebkach”. Wracając do tego, co napisałem na początku: książka Roberta Service’a będzie na pewno nieocenionym źródłem wiedzy i faktów nt komunizmu dla tych wszystkich, którzy tematykę tą liznęli zaledwie w szkole, a chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej.

Innym problemem – dla polskiego czytelnika, jak sądzę – będzie fakt, że Towarzysze… napisani są z okcydentalną manierą. Nie jest to zarzut, biorąc pod uwagę to, że Service jest przecież historykiem anglosaskim. Jednak, gdy opisuje on wydarzenia w komunistycznej Polsce, czy Czechosłowacji daje się wyczuć powierzchowność tegoż opisu. Możemy jednak usprawiedliwić Autora, albowiem książka nie jest wyłącznym studium nt historii komunizmu w naszej części Europy. Warto nadmienić, że Service dosyć przyzwoicie opisał ruch komunistyczny w Jugosławii i na Węgrzech oraz meandry działalności satelickich i służalczych wobec ZSRS partii komunistycznych we Włoszech Wielkiej Brytanii i Francji. Zabrakło głębszej analizy lewicowej partyzantki w Grecji i znaczenia rewolucyjnych sił (tych pro- jak i antystalinowskich) w czasie wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku.

Jeśli chodzi o inne części świata, Service poszedł jeszcze dalej w swojej wybiórczości. Wyjątkiem wydają się maoistyczne Chiny – tutaj Autor rzeczywiście bogato opisał kontekst historyczny i ideowy działalności Mao. Skromnie nadmienił o Wietnamie, Laosie, Korei i generalnie o ruchu komunistycznym w Azji Południowo-Wschodniej, czy w Australii. Podobnie rzecz ma się z Kambodżą i zbrodniami Pol Pota – w tym wypadku mamy zaledwie kilka akapitów. Brakuje mi głębszych analiz lewicowych ruchów w Ameryce Południowej (z wyjątkiem Kuby – dosyć rzetelny opis) i USA.

Service analizując opozycję komunistyczną w stosunku do bolszewizmu i stalinizmu, nie wyszedł poza szablon i najwięcej uwagi poświęcił socjalistom i socjaldemokratom. Nie rozwinął kwestii trockizmu, teologii wyzwolenia, czy anarchizmu.

Podsumowując… To moja druga (po Szpiegach i komisarzach) książka Roberta Service’a. Książka niewątpliwie wartościowa pod względem historycznym, napisana przystępnym i przejrzystym językiem. Zakres tematyczny olbrzymi i chyba zbyt ambitny; tytuł sugeruje monograficzne dzieło historyczne, które zawiera jednak luki. Z drugiej strony, czytelnik nie zaznajomiony z historią komunizmu i jego zbrodniczej roli w historii światowej, znajdzie w Towarzyszach… mnóstwo wartościowej wiedzy w tej materii. Dlatego też książka ta jest jak najbardziej godna polecenia zainteresowanym tą tematyką. Nie polecam jej jedynie tym, którzy chcieliby pogłębić swoją wiedzę o komunizmie w Polsce. Tutaj czytelnika spotka rozczarowanie, albowiem materiał w tej kwestii jest żałośnie mały.

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌