:: Zadie Smith – London NW

Chłodno i cicho. Lekki ambient sączy z słuchawek, a ja piję zimny cydr – bynajmniej nie powodowany jabłecznym quasi-patriotyzmem; cydr jest po prostu dobry i za cholerę nie da się nim upić. Kwaśno mi na języku…

Nie do końca jestem przekonany, czy ten nastrojowy ambient wlewający mi się w uszy pasuje do Zadie Smith i jej książki Londyn NW, ale odniosłem wrażenie, że joint do tej lektury pasuje wybornie.

Lubię Zadie Smith i jej trochę nieuczesaną, roztrzepaną narrację. W sposób zadziwiająco sprawny tworzy ona patchwork ludzkich charakterów; krótkie chwile, spojrzenia, budynek, czy myśl – płynie to wszystko jakby od niechcenia, a jednak przesiąknięte konkretem.

Taki jest tytułowy północno-zachodni Londyn. Strasznie ujmuje mnie to, że Smith buszuje w tym poszatkowanym, różnokolorowym świecie bez cienia pretensjonalności – czyta się ją z pełną zgodą na jej reguły gry, przyjmując „jej” Londyn i bohaterów książki raz to empatycznie, raz to z poczuciem, że są oni efemerycznym (eterycznym wręcz!) produktem wielokulturowej dżungli miejskiej. Ktoś napisał, że jest to książka o mieście i samotności. To prawda!

Czytałem sporo recenzji tej książki i naprawdę nie wiem, o co chodzi malkontentom krytykującym Londyn NW. Zjebany po 12 godzinach pracy, stwierdziłem, że chyba nie palą oni jointów od czasu do czasu…

Dla mnie – świetna lektura! Napisałbym, że „nastrojowa”, ale to słowo raczej nie pasuje do Zadie Smith. Mam wielką słabość do jej pisarstwa i każdemu polecę Londyn NW!

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌