:: wystarczy być

radiowa Dwójka rozpyla harfową mgiełkę, a wentylator roznosi ją po pokoju. noc trwa. książka, woda z cytryną, diodowe punktowe światło – zestaw pierwszej potrzeby po zachodzie słońca. w głowie przewiew, czy raczej to, co ja lubię nazywać rozwiewem... to ten rodzaj refleksyjnego spokoju, który jak zapach paczuli uwalnia się z siebie, by sobą również wypełnić wszelkie przestrzenie i zakamarki. myślę, że to jeden z najbardziej komfortowych stanów dla umysłu wymęczonego bezsennością, jedna z niewielu form regeneracji w milczeniu, w zapomnieniu o kolcach.

harfa przechodzi w japoński minimal-ambient; dźwiękowa oszczędność uruchamiająca pod skórą ciąg mrowień, jakby długi rząd owadów pracowicie przenosił fale z głośników wprost gdzieś: w tej nieokreśloności czas się zapętla. pozostaje tylko teraz poprzetykane półprzezroczystym pergaminem dzisiejszych przeżyć – jak w albumach ze zdjęciami. zdarzenia odseparowane od jutra tym, co pomyślane dzisiaj.

do najprostszych form dociera się najbardziej krętymi ścieżkami. truizm. książka, którą zacząłem czytać przed wieloma, wieloma laty w Wiśle, powróciła do mnie niedawno nie jako przypomnienie, ale jako żywy ciąg pierwotnych odczuć ludzkich, odkrywanych i eksplorowanych jak warstwy geologiczne, z właściwym, potężnym bagażem pragłosów, prainstynktów. czyste arché, rozumiane tak, jak u presokratyków – żywiołowo. powrót/przypomnienie tej lektury, to jednocześnie skok w znaczenia, zanurzenie się w metajęzykowe początki istniejące na długo przed powstaniem mitu, a jednak w mit zaklęte, w micie unoszące swoją dziką istotę, z mitu wnikające we mnie. takich książek się nie zapomina; mimo, że nie czytałem jej powtórnie, wystarczyło mi ostatnio kilka akapitów, by cały ten ogromny ładunek treści zinternalizować sobie w kilka chwil.

dźwiękowy ascetyzm japońskiego ambientu jest wyjątkowy. to opowieści szkicowane, nieśpiesznie nanoszone na arkusze niewidzialnego papieru, szeleszczące przy byle podmuchu basowych impulsów. to nie są monumentalne pejzaże. to miniaturowe obrazki tworzone lekkimi muśnięciami... idealne tło dla tej mojej nocy, która niby mija, a może to ja ją mijam i podążam sobie dalej? komfort pytań, które mogą spokojnie ulecieć sobie w powietrze bez odpowiedzi, jest komfortem nie do przecenienia. choć na chwilę człowiek wychodzi poza kierat: akcja-reakcja. wystarczy być.

··· podkład dźwiękowy: Toshi Tsuchitori, Masahiro Sugaya, Hiroshi Yoshimura, Yoshikai Ochi, Satoshi Ashikawa + płyta: Kankyō Ongaku: Japanese Ambient, Environmental & New Age Music 1980-1990

 

|discrust