:: słońce

koncerty fortepianowe, japoński minimal ambient, Český Rozhlas Vltava, albo Радио Свобода... niczego innego nie wrzucam w słuchawki. no, jeszcze podcasty. wszystko jest nowe, wszystko ma jeszcze metki powiewające przy podmuchach wentylatora. nowość śmierdząca antyseptykiem. niezastąpiony Glenn Gould wypełnia mi nierówności w sinusoidach; skupiam się na poszczególnych dźwiękach, robię z nich kompresy. jedyne w co chciałbym się zanurzyć, to głęboki sen. czuję się, jakbym osuszał bagno metodami mocno archaicznymi, jakbym uczył się psychofizycznej melioracji, a po nocach robił notatki, w myślach doskonalił tamy i przegrody...

zbyt wiele warstw, zbyt duża podzielność uwagi. to się nie może rozleźć na wszystkie strony, to musi przypominać jakąś całość. mam zakątek, gdzie nabieram sił, gdzie odpoczywa mi głowa, gdzie jest cicho. dzięki temu tamuję te pieprzone przecieki, mam kontrolę nad tym wszystkim. mam słońce.

 

|discrust