:: sam zrobię

świąd zewsząd. rozdrapałem se otoczenie wokół. w nieładzie książki z drgającymi rzędami liter, niemożliwymi do przeczytania, kakofonia dźwięków z kilku źródeł, rzeczy w rozjebie leżące się walające. zatem tak to wygląda. tak to działa. nie ma zaskoczenia – nie ma zagrożenia. adaptacja, to warunek sine qua non owocnych potyczek; uznać krańcowość za pole do przetrwania. oswoić to, co atakuje, zagłaskać, udusić i wyrzygać na końcu z ulgą.

zamrażam miejsca zapalne i poprawiam sobie poduszkę pod głową. za oknem cicha noc, gęsta noc. dzieje się zmęczenie i duszenie pluskiew. w ciemności dogorywa to mrowie wyczerpania i przytłoczenia. w słoikach. zebrane jak trofeum, jak stonka w dzieciństwie.

kroków kilka w przód. niska przyswajalność rzeczywistości obniża poziom komfortu, podnosząc jednocześnie komfort-dys. ale nic to. chuj z tym, jak mawiają mądrzy ludzie. dziś w nocy, niczym Adam Słodowy, zrobimy sobie sprytne urządzonko do przetrwania. z czegokolwiek.

··· podkład muzyczny: HIS HERO IS GONE, ALPINIST, EL BANDA

 

|discrust