:: rocznica

dzisiejsza data wszystkim nam wryje się głęboko w pamięć. rok temu patologicznie chory na władzę czekista postanowił zapisać się w historii nie tylko, jako rzeźnik Czeczenii i własnego narodu, ale zapragnął do swojego krwawego CV dopisać Ukrainę. wystarczająco dużo pisze się o tej wojnie; nie będę tutaj snuł analiz wszelakich (bo ową wojnę i jej następstwa rozkładamy na czynniki pierwsze niemal codziennie w ramach naszej małej społeczności w [matrixe] o nazwie Bardzo Bliski Wschód (Очень Близкий Восток) – dość powiedzieć, że tragedia narodu ukraińskiego i pato-imperialistyczne szaleństwo kremlowskiego psychopaty na zawsze zmieniły karty historii.

zajmując się Rosją oraz historią komunizmu/stalinizmu ponad dwadzieścia lat, jestem świadkiem tworzenia się kolejnej warstwy krwi i zniewolenia w dziejach kraju, który od setek lat wegetuje po kolana (jeśli nie po szyję) w gównie niewolniczego przywiązania do władcy-oprawcy. a wszystko to dzieje się na ziemiach pełnych naturalnych bogactw, permanentnie worowanych przez hordy oligarchicznych pasożytów. procent poparcia tej chorej wojny wśród Rosjan zabił na dobre moją wątłą nadzieję, co do tego, że człowiek w Rosji dobry, tylko władza podła. żyjąc w obecnych czasach, w czasach swobodnego dostępu do informacji, nie da się w nieskończoność tłumaczyć “ruskiego syndromu sztokholmskiego” wpływem tępej propagandy.

na naszych oczach zmienia się Ukraina, zmieniają się Ukraińcy i podobne procesy mają miejsce w polskich głowach... kwestia jest – rzecz oczywista – wielowątkowa, ale niezmiernie cieszy mnie, że nareszcie zostały zmiecione zjebane antagonizmy nacjonalistyczne – przynajmniej na niewielkiej przestrzeni naznaczonej pomocą wzajemną i empatią. nic tak nie wkurwia nacjonalistów jak współpraca i pomoc bez oglądania się na historyczne zaszłości i zasieki na granicach! nie jestem naiwny i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że przed nami kolosalna robota z ciężkostrawną materią historyczną, z banderyzmem, akcją “Wisła” i szeregiem innych żrących jak kwas wydarzeń. ważne, że wyciągamy do siebie dłonie. na pohybel wszelkim zjebom marzącym o wiecznej wrogości i zapleśniałym narodowym resentymentom po obu stronach!

wojna w Ukrainie z ruskim imperializmem, to również nowe doświadczenie dla ruchu anarchistycznego, którego zdecydowana postępowa część wspiera lud ukraiński i aktywnie uczestniczy w walce zbrojnej w Ukrainie, tworzy solidarnościowe grupy wsparcia, kolektywy medyczne i militarne, walcząc z rosyjskim agresorem. niestety pewna część ruchu, zasłaniając się prostacko sloganem: No War, But the Class War! stawia się de facto po stronie ruskiego terroru; nie od dzisiaj wiemy, że rozmaici wolnościowcy z krajów zachodnich wciąż żyją teoretycznymi anarcho-komunistycznymi mrzonkami, bez brania pod uwagę historycznych faktów (nie mówię tutaj o anarcho-komunizmie jako takim, ale o zachodnich tendencjach w ruchu anarchistycznym, które akcentują “klasowość” tradycji walki antykapitalistycznej w Rosji, nie biorąc pod uwagę historycznych faktów i doświadczeń Europy Wschodniej pod butem komunizmu). mój anarchizm zawsze był i pozostanie antykomunistyczny, dlatego z całego serca wspieram wszelkie kolektywy wolnościowe walczące z bronią w ręku przeciwko rosyjskiej agresji.

w wyniku tej wojny, pokaźna ilość moich rosyjskich znajomych zerwała ze mną kontakt – bez słowa, tchórzliwie, po cichu. z wieloma osobami sam zerwałem znajomości, bo chciało mi się rzygać, gdy usłyszałem, co naprawdę myślą o tej wojnie. prawdziwym skarbem są jednak ci, którzy pozostają moimi przyjaciółmi, którzy siedzą w koloniach za protesty i za swoje anarchistyczne poglądy, którzy uciekali przed realnymi represjami ze strony putinowskiego kołchozu, którzy wciąż z podniesionymi głowami sprzeciwiają się reżimowi. jak robili to 5, 10, 15 lat temu...

хуй войне!

°°°

 

|discrust