:: pies i zdrowienie
La Bombilla, paragwajska yerba, smakuje idealnie w dzień od rana zalewany deszczem. w głośnikach AGNOSTIC FRONT, a Lora skacze i uskutecznia psie pogo ze swoimi zabawkami, wskakując na mnie jeszcze mokrymi po spacerze łapami. Lora lubi nowojorski hardcore, ale nie stroni od Lutosławskiego i Smetany — koneserka pełną gębą!
po wielu latach znowu czuję każdego dnia, jak wielką radością jest pies w codziennych przeprawach z rzeczywistością. przygarnąłem ze schroniska psiaka pod tym względem idealnego! Lora stanowi doskonały mix delikatności i wariactwa, psiego oddania i bycia na spacerach rebel-psem. pomijam tutaj jej błyskawiczne adaptowanie się do nowych warunków, nowego domu, otoczenia, chociaż jestem zachwycony tempem jej odnajdywania się w nowych dla niej sytuacjach; co prawda spędziła w schronisku tylko dwa miesiące, ale nie wierzę, że to doświadczenie nie pozostawiło w niej śladów.
zdrowienie w towarzystwie psa jest z kolei moją parą kaloszy, moim novum, wprowadzającym kompletnie inną jakość w to, jak radzę sobie z bólem i jego intensywnością. wszelkie interakcje z Lorą, nowy rozkład dnia podyktowany psimi potrzebami i moimi obowiązkami w tej materii, wreszcie spacery i ich znaczenie w procesie wyłażenia z choroby — wszystko to naznaczone jest każdorazowym sprzężeniem zwrotnym; pies poznaje moje chorobowe ograniczenia (i odnosi się do nich z zadziwiającą dla mnie “wyrozumiałością” okazywaną w psi, swoisty sposób), a ja czuję jej przywiązanie i mam radochę z jej wariackich zabaw i tej żywiołowej radości z drobiazgów, jaką zwyczajowo okazują psy.
bliskość, rozmowy, przekomarzanie się z psem — codzienny pakiet ciepłych gestów w obie strony. to doprawdy unikalne poczucie lekkości w momentach, gdy ból rozpierdala wszystko wokół, gdy zapiera dech i nie daje odetchnąć.
Lora jest cudownym, kochanym, punkowym psem! nie mogłem trafić lepiej! pies nie kombinuje, nie ściemnia, po prostu jest, całym sobą, bez wybierania sobie dogodnych okoliczności. z tego cieszę się najbardziej.