:: pierwsze podróże bez czeskich pociągów

ona krzyczy a ja biegnę ile sił w nogach krzyk niesie się kilometrami a ja go słyszę tak wyraźnie i głośno w głowie pulsuje krew oddech coraz krótszy ale nie zwalniam bo ten krzyk wypełniony po brzegi łzami wylewa się przez okna i szczeliny tego domu przelewa się drga przeraźliwie i dociera do moich uszu i mózgu i pod skórę gryzie mnie więc instynktownie się zrywam i sam krzyczę najgłośniej jak się da wyjdź stamtąd nie zostawaj tam ja już biegnę przez te pieprzone pagórki upstrzone przygaszoną obojętną dziwnie ciemnozielenią świat jakby w stop klatce zapomniał unieruchomić mnie i ten jej straszy krzyk szarpany strachem i łkaniem więc przyśpieszam i wrzeszczę że zaraz będę żeby stamtąd uciekała widzę ten dom a w uszach pulsuje mi jej wrzask dobiegam i widzę najpierw te grochowe krople łez i zmęczone pełne wyczerpania oczy zasnute szklistą grubą powłoką kilka kosmyków włosów przyklejonych do policzka i zaraz potem cała ta wilgoć wsiąka w moje ramię a ja trzymam ją w ramionach tak jak trzyma się kogoś nad krawędzią złowrogą nad przepaścią przeraźliwie ostateczną i ona mówi połamanym zapłakanym głosem mówi ważne słowa i nie wiem który ze światów znika a który pozostaje względem czego obracam się ja i czy bezruch z nią ukrytą w ramionach jest tym samym czym ruch z nią bez łez w świecie innym bez domów złych i bez złej oleistej ciemnozieleni której kurwa nie chcę

★★★

sezon burz. czas przedstawień nagłych i gwałtownych, angażujących wzrok i słuch, wwiercających się w umysł. momenty potężnych wyładowań, falującego wściekle powietrza. sinusoida ciśnień i wrzenie nieba. wrzenie mikro-światów.

sezon snów. fantasmagorii wyślizgujących się zwyczajowemu pojmowaniu przyczyn i skutków. przyczyn i smutków. bezkierunkowe, lub przeciwnie – maniakalnie ukierunkowane zawieruchy fantazmatów. unoszą się, zaburzają elementarny porządek. zachwycają i niepokoją jednocześnie.

ten świat kompletnie nie nadaje się do gromadzenia wszelakich wyobrażeń i zatapiania ich w pierdolonym bursztynie, “na ozdobę”... dlatego też trzeba po prostu iść, biec, poruszać się. stagnacja w oczekiwaniu na coś wymarzonego oddali nas o setki lat świetlnych od upragnionego celu. dlatego biegnij co sił w nogach, by nie wyśliznęła ci się z rąk. nie pozwól zgasnąć tej iskrze.

 

|discrust