:: muSICK

[nie]spodziewane przebudzenie i Tricky + Martina Topley-Bird w najcieplejszej chyba płycie Tricky'ego: Maxinquaye... to dźwięki, z którymi pierwszy raz zetknąłem się, gdy w moim życiu trwało crust punkowe tsunami i słuchałem niemal wyłącznie rzygo-wrzasków. Tricky mnie jednak oczarował; ten nieoczywisty triphop z tradycyjnym, nieelektronicznym instrumentarium oraz same konstrukcje kawałków – bajka! utwór Hell Is Round The Corner mógłbym nucić zawsze i wszędzie, obudzony w środku nocy. jak dziś.

Beastie Boys, RUN DMC, Wieloryb, The Kronos Quartet, Björk, Jesu, Jarboe – to były moje małe odkrycia z tamtych zamierzchłych czasów. wymykając się punkowej ortodoksji, poznawałem nowe dźwiękowe obszary, które z czasem zamieniły się wielobarwny muzyczny archipelag... łatwiej byłoby mi chyba teraz wymienić tego, czego NIE słucham, niż tego, co muzycznie dociera do moich uszu. moje wielkie miłości, czyli grindcore, crust punk, powerviolence, czy old school death metal, mają swoje miejsce w moim sercu, ale jest tam również przestrzeń dla całego mnóstwa innych dźwięków, od wielu wielu lat rzeźbiących moje muzyczne preferencje...

słucham bardzo dużo muzyki klasycznej, ale tę odkryłem już jakieś 25 lat temu, zakochując się w radiowej Dwójce. koncerty symfoniczne, opery, wariacje fortepianowe, neoclassical – uwielbiam i katuję niemal codziennie. od klasyki poszedłem też mocno w stronę takich dźwiękowych zjawisk, jak electroacoustic i experimental, czyli w obszary niejako poza samą muzyką, w zabawy dźwiękiem i częstotliwościami. w tej niszy jestem absolutnie zakochany w japońskiej i szwedzkiej scenie electroacoustic.

nie mniej ważną muzyczną wyspą jest dla mnie ambient, drone, dark ambient. szczególnie ten ostatni (z rozmaitymi odnogami, typu arctic, space etc...) cenię niezmiernie za absolutną wyjątkowość tworzenia atmosferycznego backgroundu dla wyobraźni. uwielbiam elektronikę, tę tradycyjną z lat 80-tych i 90-tych, ale w tej materii największym szacunkiem darzę industrial i kilka jego odnóg. industrial poznałem dzięki wycieczkom, jakie zapoczątkowałem od momentu, gdy zetknąłem się z twórczością GODFLESH. bardzo lubię rhythimc noise, EBM, harsh noise, powerelectronics, dark electro, digital hardcore, minimal, dub.

słucham dużo post-punka i zimnej fali / darkwave. stąd już blisko do synthwave i old school cyberpunkowych ścieżek dźwiękowych. nigdy jakoś specjalnie nie polubiłem się z jazzem, ale zdarza mi się słuchać free jazzowych artystów i całkiem niedawno baaardzo polubiłem projekty spod znaku dark jazz. lubię również folk i neofolk, mając jednak baczenie na to, by nie wdepnąć w jakieś tożsamościowo-neonaziolskie gówno ukryte pod folkową twórczością właśnie.

generalnie tkwi we mnie wirus DIY i również w muzyce koncentruję się na twórczości undergroundowej, niekomercyjnej, niszowej – to mniej więcej 80% tego, czego słucham. uwielbiam wynajdować rozmaite zespoły i projekty wydające swój materiał w formie np. vinylowych EPek, w ilości sztuk 100, mało znane, bez machiny promocyjnej. wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie perełki można znaleźć pośród DIY projektów i tyczy się to absolutnie wszystkich gatunków muzycznych.

czego NIE słucham? nie lubię techno i większości jego odnóg (choć oczywiście robię sporo wyjątków, gdy natknę się na coś ciekawie skleconego w tym gatunku), nie trawię klubowych napierdalanek, kompletnie to do mnie nie przemawia (mówiąc najłagodniej jak się da... nie chcę tu być cyniczny do bólu). nie lubię martial industrialu i martial folku, speedcore'a i wszelkich pochodnych jebanek tego typu. z rzadka po pijaku byłem w stanie strawić happy hardcore... nie lubię newmetalu, gothic kapel, metalcore'a, plastic punkowych podróbek kalifornijskiego grania. stronię od reggae, ale zdarza mi się słuchać starego dobrego ska, dubów wszelakich (więcej basu!!!), czy nawet ragga. kompletnie nie słucham też klasycznego rocka, hardrocka, wszelkich hippie-staroci, hendrixów, pinkflojdów, bleksabatów (u mnie poprzeczka zaczyna się od Venoma, heheh). wkurwiają mnie szanty i większość dokonań w ramach tzw. piosenki autorskiej. o disco-polo nie wspominając. kumam doskonale pastisz i imprezowe słuchanie “obciachowych kapel”, ale do szału doprowadza mnie wciskanie mi tego na siłę, na zasadzie: “baw, się, kurwa! faaaajnie jest!”... kompletnie nie siedzę i nie orientuję się w pop-miazgach serwowanych w radio i w czołowych spotifajowo-jutubowych playlistach. traktuję to raczej jak dźwiękowy chwast i spływa to po mnie kompletnie.

★★★

celowo nie wymieniałem wielu kapel, jakich słucham, bo ta litania nie miałaby końca... nie rozbierałem też na czynniki pierwsze moich ukochanych scen: hardcore/punk i death metal – wpis ten miałby wtedy jakieś 666 km długości.

większość tego, co wpada mi w ucho znajdziecie na moich profilach:

last.fm | libre.fm | bandcamp

··· podkład muzyczny: Tricky, GODMODULE, ASSEMBLAGE 23, Unter Null, Pharmakon

 

|discrust