:: mazanina codzienności

Thomas Bernhard, jeden z najważniejszych dla mnie pisarzy w historii literatury, napisał w Wymazywaniu, że adekwatnie i dobitnie odzwierciedlić rzeczywistość oznacza ową rzeczywistość radykalnie przerysować, dokonać hiperboli, wyolbrzymić i dopiero po tym zabiegu osiągniemy nasz cel: przedstawienie rzeczy takimi, jakie one naprawdę są. wszyscy, którzy znają i cenią geniusz Bernharda (a ja go po prostu uwielbiam) wiedzą, że jego proza (ale i sztuki teatralne), to naprawdę trudny i wymagający kawałek pisarstwa. od wspomnianych przerysowań w jego książkach wręcz się roi, a piorunującego efektu dodaje gigantyczna wręcz ilość powtórzeń w bardzo gęstym tekście.

wspominam o Bernhardzie i jego pisarskim warsztacie, gdyż z biegiem lat coraz częściej sam dokonuję na co dzień podobnych przerysowań, nie zawsze czyniąc to intencjonalnie. wydaje mi się, że wkurw jest immanentną częścią obecnej rzeczywistości i nie sposób tego wkurwienia uniknąć, gdy dokonuje się prób jakiejś roboczej rekapitulacji naszych patykowatych przepraw przez real tracący swoje kontury. to specyficzne (a może już spowszechniałe i męczące nas?) rozdrażnienie skłania do przerysowań właśnie...

wsłuchując się ostatnio w rozmowę z Jackiem Dukajem, która dotyczyła jego książki Po piśmie (będącej szalenie ciekawym esejem nt współczesnej epoki post-piśmiennej), wyobraziłem sobie, że obecnie wielu z nas na poziomie percepcji zmaga się z trudnościami w ogarnięciu nie tylko potężnej ilości informacji i bodźców, ale także boryka się z czymś, co ja nazywam wyrzygiem wtórnym. rzecz w tym, że w czasie zasysania sygnałów, bodźców i treści z zewnątrz, gromadzimy w głowach miliony zbędnych, trywialnych i zwyczajnie debilnych, zupełnie niepotrzebnych nam śmieci. sakralizując wręcz nasze zabieganie, nie jesteśmy w stanie dokonać wstępnej choćby selekcji na wejściu, w efekcie czego na wyjściu generujemy podobny shit – chaotyczny, rozedrgany, bywa że histeryczny i pulsujący bezradnością.

efektem powyższego, jak sądzę, jest skłonność do owych bernhardowskich przerysowań i powtórzeń. skłonność do “traktowania rzeczywistości grubą kreską”, codziennie, wciąż na nowo... aby wytrzymać rytm niezwykle gęstej prozy Thomasa Berhnarda i nie zwariować w czasie lektury, koniecznym jest dostrojenie się do owego rytmu. w przeciwnym wypadku umknie nam wszystko. niezwykle fascynuje mnie swoisty paradoks tkwiący w jego powtórzeniach: musimy bowiem cierpliwie wgryzać się w dziesiątki, setki stron powtórzeń sytuacyjnych serwowanych nam w literackim “amoku”, aby nagle uchwycić ukazywany nam przez Bernarda sens – mimo że rył on nam głowę zapamiętale przez kilkadziesiąt ostatnich stron tymże właśnie! najbardziej zabawne jest to, iż dla każdego czytelnika moment uchwycenia istoty rzeczy będzie znajdował się w zupełnie różnych miejscach tego literackiego gąszczu.

czy zatem żyjemy w świecie, gdzie przerysowanie już stało się integralnym elementem codzienności? ja odnoszę wrażenie, że normalizujemy w sobie całe zastępy kompulsywnych myśli i zachowań. uskuteczniamy autotresurę, chcąc w ten sposób jakoś bardziej efektywnie radzić sobie z ciężarem tego, co pochłaniamy jako treści z zewnątrz i – nade wszystko! – co wydalamy z siebie w formie komunikatów. brak nam, rzecz jasna, talentów i warsztatu Bernharda, ale posługujemy się dosyć często podobnymi narzędziami, niejako na oślep, “na pałę”...

myślę, że chwilową choćby ulgę od tej zawieruchy, może przynieść skupienie się na przekazie dźwiękowo-tekstowym, z jednoczesnym unikaniem przekazu obrazkowego, co oczywiście stanowi nie lada trudność w epoce memowo-tiktokowej. podcast zamiast serialu. muzyka zamiast filmu. książka, zamiast osi czasu mediów społecznościowych. niby mało skomplikowane, ale często tak mało “atrakcyjne” w obliczu oczojebnych, pulsujących, błyskawicznie zmieniających się obrazków i short-videos... czasem łapiemy się na tym, gdy nasze cholerne życie zaczyna przypominać poszatkowane dwuminutówki video, gdy wszystko wokół stroboskopowo drga i rozpierdala mózg, a gdy nagle jakimś cudem otacza nas krótka chwila ciszy, załzawione oczy nie widzą już niczego konkretnego...

··· podkład muzyczny: Houseplantz – Dark Jazz

 

|discrust