:: lapidarne ujęcia...

w jednym z podcastów literackich opisujących w ostatnim odcinku książkę: Światłoczuła. Kadry z życia Zofii Chomętowskiej, Uli Ryciak, we fragmentach czytanej książki, natknąłem się na “moje” stwierdzenie:

dystans chroni od nostalgii...

są pewne frazy, opowieści, cytaty, które raz usłyszane, momentalnie włączają w naszym umyśle czerwoną lampkę; to jest moje! moje, w sensie: pasujące do mnie jak ulał, opisujące mnie, odnoszące się do mnie perfekcyjnie... podobnie rzecz miała się z pewnym cytatem z Nietzschego (nie ma pięknej powierzchni bez wstrętnej głębi). pewne lapidarne zlepki słów uderzają jakąś obłędną adekwatnością. przywłaszczamy je sobie, zapamiętujemy, traktujemy jak nasze, mimo że to ktoś inny ów zlepek popełnił i wypluł na światło dzienne.

ten fragment o dystansie i nostalgii jest idealny. idealnie skrojony, spasowany z moimi mikro-sentencjami w głowie, z magazynem quasi-mądrości i z rozmaitymi skojarzeniami tkwiącymi nieruchomo w przeszłości. ileż to razy usłyszałem gdzieś jakieś cenne zdanie i nie doniosłem go do domu, aby zapisać, uwiecznić. usłyszałem i ekscytacja treścią, mistrzostwem w krótkiej formie sprawiały, że z każdym krokiem słowa zmieniały kolejność, a po dojściu do domu i wzięciu ołówka w dłoń, cała mądrość w kapsułce owej frazy ulatniała się, niczym smużka zapachu w przestrzeń...

tym razem nie będę miał kłopotów z tymi kilkoma słowami. zapamiętałem. pozostaną ze mną na bardzo długo. dystans, stanowiący dla mnie optymalną postawę w interakcjach z ludźmi, z czasem stał się czymś koniecznym, składnikiem sine qua non w każdej sytuacji naznaczonej kontaktem z nowym człowiekiem.

bogatszy o doświadczenia z przeszłości unikam nostalgii, jako reakcji na przeżyte, acz niezbyt przyjemne kontakty międzyludzkie. dystans, to również selektywne podejście do ludzi, rozsądne rozdawanie wejściówek do mojej własnej prywatnej zony. działa to, rzecz jasna, w obie strony; sam unikam modnego ostatnio ekshibicjonizmu dysfunkcji, czyli oznajmiania całemu pieprzonemu światu tego, co, jak i gdzie mnie boli, czy swędzi, oczekując przy tym programowego pod społecznym dyktatem zagłaskiwania mnie i “zaakceptowywania na śmierć”...

 

|discrust