:: kilka [bardzo] nieuczesanych uwag nt książki Catherine Liu

kończę słuchać jeden z ostatnich odcinków podcastu Dwie Lewe Ręce, omawiających książkę Catherine Liu, pt: Luminarze postępu i cnoty. Rzecz przeciw profesjonalnej klasie menedżerskiej

książka niewątpliwie jest lekturą obowiązkową dla wszystkich interesujących się – ogólnie – lewą stroną nurtów społeczno-politycznych. autorka perfekcyjnie opisuje i punktuje toxyczną tendencję tzw. wokeism, od lat obecną w anglosaskiej przestrzeni klasy średniej i wyższej średniej. Liu skupia się na klasie menadżerskiej, ale tendencja ta – oczywiście – “schodzi w dół” i zatacza kręgi w niższej klasie średniej i wśród, umownie mówiąc, środowisk hipsterskich, co szczególnie widoczne jest w Europie Wschodniej; karykaturalne kalkowanie wzorców zza oceanu tworzy rozmaite potworki, co widzimy również w PL.

rzecz jest, w skrócie, o procesie przejmowania z gruntu lewicowych wartości przez kadrę menadżerską i osoby z klasy średniej. chodzi o przejmowanie i karykaturalizowanie owych wartości, kompletnie dewastując dyskurs społeczny, spłycając go do wątków tożsamościowych , a zapominając o aspektach klasowych, które są i powinny być naczelnym elementem lewicowości jako takiej (dla mnie klasowość jest w XXI oczywistą częścią pojmowania dynamiki społeczno-ekonomicznej)... mowa o ludziach z klasy średniej, o biurwach, menadżerach, freelancerach “z dobrych domów”, którzy z jednej strony dążą do tworzenia “ludzkiej twarzy” korporacyjnym tworom, do nakładania wrażliwej maski kapitalistycznym z gruntu strukturom, a z drugiej strony mowa o tych, którzy niejako chcą “usprawiedliwić” się przed klasami realnie dyskryminowanymi przez system, poprzez wkręcanie się w inicjatywy lewicowe, poprzez tworzenie sobie wizerunku osoby wrażliwej i postępowej.

cóż, to obecnie plaga. korporacje, korporacyjny biznes i klasa średnia będąca częścią tej machiny czerpią polityczno-ekonomiczne profity z realnych ruchów politycznych (radykalna ekologia, ruchy antyrasistowskie, antyfaszystowskie, inicjatywy pomocowe, ruchy osób dyskryminowanych, LGBT, Black Lives Matter etc.). tworzą oni – mówiąc po marksistowsku – zdegenerowaną nadbudowę w przestrzeni medialno-internetowo-publicznej, tworząc wrażenie, że tak właśnie wygląda i działa realna lewica radykalna (czy też lewica aktywistyczna, szerzej mówiąc).

chodzi o groteskowe zawężenie problematyki społecznej do kwestii tożsamościowych i do terroryzowania opinii publicznej poprawnością polityczną, kreowaną na przykładach jednostkowych i na transponowaniu ich na przykłady ogólne. chodzi o tendencję “wydawania certyfikatów” poprawnego myślenia/działania i autorytatywnego wydawania osądów co jest, a co nie jest postępowe, poprawne, właściwe.

osoby takie wkręcają się w działania środowisk lewicowych, wpływając na percepcję owych ruchów; w efekcie medialnie ma się wrażenie, że BLM, LGBTQ to ruchy jeśli nie jedyne, to na pewno naczelne w obecnym spektrum aktywizmu. paradoks polega jednak na tym, że “aktywiści z klasy średniej” oraz hipsterstwo robi sporą krzywdę owym ruchom, gdyż umiejscawia je wyłącznie w przestrzeni rynkowo-korporacyjno-medialnej (vide gówno-burze na Twitterze, cancellowanie ludzi, wydawanie “certyfikatów poprawnego myślenia”, gigantyczny przemysł rozrywkowo-gadżeciarski sterowany przez multikorporacje, który to przemysł przykleja sobie postępowe maski, kolorując na tęczowo loga swoich firm, przejmujących symbole ruchów antyrasistowskich itp.). środowiska te krzykliwie “organizują wszystkim wokół” życie ideowe, decydują o tym, kto myśli poprawnie, a kogo należy zniszczyć publicznie (np. na podstawie jednego tweeta wywleczonego sprzed 10 lat).

uczestnictwo w lewicowych akcjach protestu, inicjatywach i spotkaniach ma dla nich wymiar instagramowo-internetowy, służy do zakorzeniania ich samych w środowiskach tak naprawdę kompletnie obcych im klasowo jedynie po to, by: 1. one same czuły się komfortowo, aby były niejako społecznie “usprawiedliwione” jako osoby aktywne. 2. brać udział w permanentnym spłycaniu aktywizmu lewicy i przesuwaniu go z przestrzeni realnie społecznej do przestrzeni konsumpcyjnej/medialnej.

to osoby “zaliczające” słuszne politycznie demonstracje, podpinające się pod działania antykapitalistyczne, gdy w rzeczywistości funkcjonują one w kompletnie innej klasowo przestrzeni (faktycznie w przestrzeni klasy średniej, czy wyższej średniej – mówiąc ogólnie), nie zamierzając rezygnować i mentalnie i materialnie z profitów związanych z przynależności do owej przestrzeni.

to tak w skrócie. trzeba sięgnąć po tę książkę! ✊

 

|discrust