:: gips-karton
widzisz? widzisz już? w ścianach dziury po pięściach, w kartongipsie wkurw zaklęty. przez otwory bezsilność łypie, w gipsowej bieli wkładka z czarnych literek, jak mrowie rozsypanych pre-tekstów, jakie widziałem niegdyś w cieszyńskim muzeum...
w Śląsk duszony nocnym smogowyziewem, kartongipsowymi dziurami wypuszczam hiszpańskie Sin Dios. lecą, lecą anarchistyczne hałasy nad Gliwicami i Pyskowicami, a Lem siedzi w kącie na fotelu z Ikei, w czarnej, lichej okładce z komunistycznej kartonpulpy — bieda-wydania dla zgłodniałych wykładów Golema.
w familoku na Pszczyńskiej ktoś umarł tej nocy. pośmiertny wyziew, jak otępiała mucha, rozbija się o okna-plastiki. nikt się nie wkurwił, nikt nie zrobił dziur w kartongipsie. nie ma wentylacji. gdy gaśnie się w cichą noc, człowiek stygnie w spokoju, bez szarpaniny dzieci i wnuków, bez łkań i 112 czynności post mortem.
:: podkład muzyczny: SIN DIOS — Recortes de Libertad