:: dub i dym

to samo skrzypienie. w ciasnej powietrznej bańce kilka wyuczonych ruchów — nic więcej. trwanie do pierwszego porannego pociągu, świszczącego w oddali o 4:20. trwanie do pierwszych ptasich treli. trwanie do antraktu. dub i dym.

niebawem ten przyjemny, ożywczy chłód przestanie śmierdzieć tlącym się plastikiem. niebawem będzie czym oddychać, ale nie będzie komu zachrzęścić w męczącym kieracie: wdech-wydech. tak właśnie będzie — nie będzie komu...

dub i dym. gdyby tak zapętlić się w nieskończoność, tak naprawdę... wpaść i spaść. i [u]słyszeć w tle stukot osobowego do Płaszowa. w pętli tej pozostać i wypuścić z rąk stery. z urwaną pępowiną dryfować bez egzoszkieketu, bez codziennego, plastikowego jesteś na miejscu!...

::: podklad muzyczny: LUSTMORD

 

|discrust