:: dödsorganism

wrotycz, piołun, kilka krzaków dzikiej róży; zeschłe, zeszłoroczne, nędzne, mokną na deszczu. wessane w pogodowe kaprysy, uśpione, zakorzenione w ubogiej ziemi... echo niesie ujadania kilku wiejskich kundli, przeszczekujących się nawzajem. poza tym głucha cisza. zagajniki bez ptasich treli, polne ścieżki bez wężowiska rowerowych opon, ni jednego odgłosu pomiędzy domami.

chmury wiszą nad tym ponurym pejzażem, jak mokre ścierki. szarość rozpościera się nad szczytami, mgłą i wilgocią liżąc modrzewie. w takie dni można w dziwnym stuporze zakołysać sobie łeb, splątać jeszcze bardziej nikłe połączenia z rzeczywistością i wpaść w stan obojętności, w zawiesinę gęstą, pochłaniającą każdą żywą myśl.

 

|discrust