:: Black Steel

zapachy ściółki i rozbłyski słoneczne skaczące w rytm poruszających się jeszcze bezlistnych gałęzi drzew. Beskidy chłostane porannymi przymrozkami i południowym zalewem słonecznego blasku. puls i oddech Ziemi pod stopami. ptasie trele wymiatane wiatrem poza las...

Black Steel, Tricky'ego w tle, jako wspomnienie, albo dźwięki skądinąd, kto wie... jemy mandarynki na kamiennym murku, a przed nami łańcuch beskidzkiego piękna; mrużymy oczy, wtapiamy się w krajobraz bezwiednie, bezgłośnie. sok kapie na spodnie, a my plujemy pestkami kto dalej.

czytam ci Borgesa. wymięty i zmęczony egzemplarz pamięta jeszcze czasy autostopowych włóczęg; historie wypełzają z niego któryś raz z kolei, ulatują w powietrze, a ty wyłapujesz je wraz z szumami wiatru. nic nie [po]trzeba, świat jest w sam raz, kadr dzisiejszego dnia wpasował się w ten spacer z lenistwem w słońcu. nucisz coś cicho, a może mi się wydaje?

wykradłem cię dziś niepostrzeżenie. nikt nie zauważył, jak cię zabieram, nawet tańcząca z wilkami. mgnienie oka, jeden haust powietrza i obierałem ci mandarynkę. tutaj. nie tam. to wszystko jest jak zdjęcia z polaroida, wariacko zrobione i delikatnie prześwietlone — jak komiks, jak opowieść o zatrzymywaniu dni oraz smaków, jak przemykające się z obrazka w obrazek nasze rozmowy i uśmiechy, których nikt nie dostrzeże, bo cię wykradłem, bo na mgnienie, na mrugnięcie powieką, na przesmyk między sekundami zamieniliśmy miejscami tu i tam...

stoję za tobą i trzymam dłonie w kieszeniach twojej bluzy, wraz z twoimi dłońmi. palce lepią się od soku. lepko i ciepło. potrzeba niewiele, lub prawie nic, aby zatrzymać machiny rozcinające codzienność na nierówne i szorstkie kawałki. niewiele...

··· podkład muzyczny: Tricky & Martina Topley-Bird — Black Steel

 

|discrust