:: W.Bagieński S. Cenckiewicz – Konfidenci
Po przeczytaniu tej książki, każda inna przez jakiś czas będzie dla Was „wydaniem kieszonkowym”; Konfidenci, to wielkie, opasłe tomisko, ponad 700 stron druku. Niemniej nie gabaryty tejże świadczą o wyjątkowości publikacji. Jest to kolejna cegiełka wiedzy dotyczącej działań komunistycznej bezpieki w Polsce i tych, którzy mniej lub bardziej (częściej – bardziej) świadomie współpracowali z reżimem i służbami mającymi swoje zaczepienie i genezę w ZSRS. Konfidenci właśnie są jej głównymi bohaterami.
Już na okładce wydawca zachwala: „Wstęp: Antoni Macierewicz”. Wzdycham ciężko, albowiem słysząc to nazwisko, moje flaki przewracają się na drugą stronę, a ręce opadają. Reaguję dokładnie tak samo, gdy widzę, że do jakiejś książki wstęp napisał Adam Michnik. Macierewicz, to w polskiej polityce przypadek ewidentnie kliniczny; ten człek o lodowatym spojrzeniu i szaleńczych paranojach we wnętrzu swojej głowy jest ostatnim, którego chciałbym czytać na wstępie książki. Niestety w tym konkretnym przypadku taki wstęp można uznać za nieunikniony, skoro sam Macierewicz jest politycznie głównym architektem lustracji i bohaterem Sejmu 1992 roku w rządzie Jana Olszewskiego. Ustawa o ujawnieniu agentury wśród posłów, senatorów i czołowych polityków, wykonywana przez Macierewicza właśnie wtedy, jest niejako osią książki Konfidenci. Jestem gorącym zwolennikiem lustracji i wszystkie argumenty wysuwane przez Macierewicza i innych twórców lustracyjnych rozwiązań uważam za słuszne; ubolewam tylko nad faktem, że w Polsce środowisko prolustracyjne, to w większości sekciarsko-opętańcza, bogoojczyźniano-narodowa prawica, patologicznie owładnięta spiskami (vide Grzegorz Braun – przy nim nawet Macierewicz, to stateczny, umiarkowany, wesoły koleś). Tak się złożyło po 1989 roku, że michnikowszczyzna wraz ze starymi komuchami z PZPR, UB, SB, WSI utrwaliła w opinii społecznej obraz dyskursu lustracyjnego. W jego ramach, zwolennikiem lustracji może być tylko „chory z nienawiści” prawicowiec i faszysta, a „rozsądna część narodu” podąża ścieżką wytyczoną przez Michnika, Wybiórczą i „ludzi honoru” z poprzedniego reżimu, czy innych Passentów, Blumsztajnów i Kuroniów. Ten poroniony i – przede wszystkim! – sztuczny, nieprawdziwy podział pokutuje do dziś, a oddziaływanie mainstreamowych mediów utrwala w przestrzeni publicznej „wymóg” opowiedzenia się „po stronie rozsądku”, przeciwko „oszalałym lustratorom na prawicy”.
Jak można podejrzewać, wstęp Antoniego Macierewicza do książki Konfidenci, to w dużej mierze patriotyczno-ojczyźniana biegunka. Jego ulubiona racja stanu, naród odmieniany przez wszystkie przypadki, niepodległość, dziejowe konieczności… Zaręczam, że można spokojnie obyć się bez Wstępu, czytając tą książkę. Naprawdę.
Warto dodać, że na okładce książki powinno znajdować się jeszcze jedno nazwisko: Michała Grockiego. Dlaczego? Otóż w tomie Konfidenci przedrukowano (wydaną ćwierć wieku temu) książkę jego autorstwa pt. Konfidenci są wśród nas. To wyjątkowa, pierwsza w Polsce publikacja opisująca działania tzw. Wydziału Studiów powołanego przez Macierewicza (ministra MSW w rządzie Olszewskiego). Wydział Studiów, to nieliczna grupa ludzi absolutnie nie związanych z komunistycznym reżimem, która jako pierwsza (no, jako druga – po „Komisji Michnika”, o której przeczytacie w książce) dotarła do archiwów bezpieki, próbując odnaleźć informacje o agentach SB / wywiadu PRL wśród czołowych polityków tamtych czasów. Przy niemałym biernym i otwartym oporze ze strony pracowników UOP (w większości byli to przecież ci sami ludzie, którzy pracowali tam za czasów PRL) Wydział Studiów badał dokumenty, raporty, zeznania, kwity… Grocki opisuje także osoby publiczne, znane powszechnie w latach 90-tych XX wieku, które histerycznie sprzeciwiały się lustracji z tej prostej przyczyny, że… byli świadomymi „utrwalaczami władzy ludowej”.
W kolejnych rozdziałach Piotr Woyciechowski opisuje kulisy lustracji w 1992 roku i w efekcie – działania tzw. Komisji Ciemniewskiego (sejmowa komisja dezawuująca działania lustracyjne) oraz koncentruje się na procesie karnym z 1993 roku jaki został wytoczony Macierewiczowi (za ujawnienie Sejmowi nazwisk współpracujących z SB polityków), a trwający do 2000 roku.
Pokaźną część Konfidentów zajmuje rozdział napisany przez Sławomira Cenckiewicza, a traktujący o kontaktach z SB Wiesława Chrzanowskiego (przedwojenny endek, działacz Młodzież Wszechpolskiej, twórca ZChN, Marszałek Sejmu). Jest to poparta całym mnóstwem dokumentów analiza współpracy Chrzanowskiego z bezpieką, jak również pewien psychologiczny rys bohatera, który ze względu na traumę wojny i stalinowskiego więzienia, decyduje się na utrzymywanie kontaktów z oficerami SB.
Trzecia obszerna (i bardzo ciekawa!) cześć, to opis działania Wydziału XI/IX Departamentu I MSW, czyli wywiadu PRL, autorstwa Witolda Bagieńskiego. Jak wszystkie poprzednie części książki, i ta obfituje w skany dokumentów, opisów tajnych akcji, operacji wywiadowczych i biogramów agentów / współpracowników komunistycznego wywiadu. Bagieński niezwykle zajmująco opisuje poszczególne akcje dywersyjne, szkodzące kanałom przesyłowym (fundusze, korespondencja, bibuła) pomiędzy Zachodem a grupami Solidarności, działania na szkodę RWE, czy paryskiej „Kultury” i cały szereg innych tajnych operacji.
Ostatnia, czwarta część, to zbiór wywiadów z Janem Olszewskim, Piotrem Naimskim i Andrzejem Zalewskim, czyli z osobami kluczowymi dla kształtu procesu lustracyjnego 1992 roku.
Konfidenci, to doskonale udokumentowana publikacja. Każdy [pod]rozdział posiada swoją część ze skanami zobowiązań do współpracy z SB, fragmentami (bądź całością) donosów, czy opinii pisanych ad acta przez oficerów SB i innych ważnych dokumentów archiwalnych uzupełnionych indeksem nazwisk, pseudonimów i kryptonimów.
Podsumowując, mogę szczerze polecić tą książkę każdemu, kto interesuje się historią PRL i historią najnowszą Polski. To bardzo ważna publikacja z punktu widzenia źródeł i profesjonalnego warsztatu Autorów. To kolejna cegiełka wiedzy, która tak mocno wkurwia środowiska III RP, wszystkich twórców aliansu komuchów z „konstruktywną częścią opozycji”, wszystkich beneficjentów chorego porządku po Okrągłym Stole, wszystkim zaczadzonym retoryką michnikowszczyzny… „Ludzie honoru” pokroju Kiszczaka i Jaruzelskiego gryzą już ziemię – czas, by na zawsze pogrzebać inne wciąż straszące postkomunistyczne upiory.
║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌