:: Tár (2023)
Ostatnimi czasy bardzo rzadko oglądam cokolwiek. Setki różnorakich powodów sprawiają, że trudno mi się skupić na filmie, jako formie przekazu. Jednak Tár w reżyserii Todda Fielda zachwycił mnie swoją surowością, ascetycznymi zdjęciami i fenomenalną grą Cate Blanchett, w roli Lydii Tár – pierwszej kobiety-dyrygentki w berlińskiej filharmonii.
Lydia, to niezwykle charyzmatyczna osobowość, dyrygentka o olbrzymim talencie i instynkcie muzycznym, kobieta która poświęciła całą siebie dla ciężkiej pracy, która dyrygenturę traktuje niezmiernie poważnie. Jej wiedza, jej wizja muzyki, wreszcie olbrzymi horyzont, na tle którego buduje swoją karierę – wszystko to rzutuje na jej surowy, zasadniczy charakter i specyficzne podejście do ludzi i świata.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy wyjątkowe osobowości w muzyce klasycznej cechuje pewna ekscentryczność. U Lydii Tár mamy do czynienia ze swego rodzaju dystansem i chłodem, ale i z potężną dawką przeżywania muzyki na tyle dogłębnie, że jej dyrygowanie staje się sztuką samą w sobie. Lydia inspiruje się twórczością Gustava Mahlera i to właśnie nad piątą symfonią tegoż pracuje w trakcie filmu.
Jej niewiarygodna wrażliwość i znawstwo w materii muzyki poważnej konfrontowane jest z faktem, iż jest lesbijką dzielącą życie wraz ze swoją żoną, Sharon Goodnow i ich córką. Przed obejrzeniem filmu zetknąłem się z kilkoma recenzjami niezmiernie uwypuklającymi orientację seksualną głównej bohaterki. O ile ma to znaczenie w kontekście niezmiernie zmaskulinizowanego i hermetycznego środowiska, w jakim Lydii przyszło robić karierę, o tle dramat głównej bohaterki, a raczej jego punkt ciężkości, nie leży właśnie tam. Field stworzył obraz ascetyczny, ale i przejmujący, bo i charakter samej Tár taki właśnie jest.
To właśnie charakterologiczny rys Lydii, szereg losowych splotów oraz intryg sprawiają, że jej kariera dyrygentki skręca w zupełnie nieoczekiwaną stronę. Jest to w gruncie rzeczy film o pewnym typie ludzi, którzy przekonani o swojej niezachwianej pozycji i o tym, że atencja ze strony innych przychodzi niejako samoistnie i po prostu im się należy, w pewnym momencie zdają sobie sprawę, iż najważniejsi ludzie wokół nich stają się nie tylko ofiarami owego przekonania, ale i... znikają nieodwracalnie. Drugą stroną filmowego medalu jest poruszenie wątku cancel culture i jego destrukcyjnego wpływu na życie jednostek niszczonych w przestrzeni publicznej i internetowej.
Jeden z lepszych dramatów, jakie widziałem w tym roku. Tár momentalnie skojarzył mi się ze świetnym skądinąd rosyjskim filmem Дирижёр (Dyrygent) z 2012 roku, w reżyserii Pawła Lungina, opowiadającym historię wymagającego i niedostępnego dyrygenta, który skupiony bez reszty na swojej pracy i sztuce jako takiej, traci syna w dramatycznych okolicznościach. Oba te filmy opowiadają historię niejako bliźniaczą, acz z zupełnie innych perspektyw, dotykając innych strun, generując zupełnie inne melodie...
Tár polecam!
··· foto: slate.com
║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌