:: Sławomir Cenckiewicz – Wałęsa. Człowiek z teczki

Solidny zbiór faktów, popartych dokumentami (których w 1989 i wcześniej nie udało się zniszczyć) i relacjami świadków. Książka ta jest tym ważniejsza, że młodsze pokolenie urodzone grubo po stanie wojennym, czy nawet grubo po Okrągłym Stole i tak posiada lipną wiedzę historyczną (historia?! w epoce Wikipedii i Faceshita?! fuuuj!) nt wydarzeń ostatnich dziesięcioleci, a opiniotwórcze (wybiórcze – w tym wypadku są to słowa-synonimy) media oraz tzw. “autorytety” i tak zrobiły już mnóstwo, by zabetonować w społecznej świadomości bajki o Wałęsie, który zniszczył komunizm, o Okrągłym Stole jako jedynym wyjściu z opresyjnego reżimu i o tym, że olbrzymia część ówczesnej Solidarności, która odrzuciła opcję kompromisu z komuchami, to radykałowie, popaprańcy i kato-fanatycy. Prawda jest jednak zupełnie inna. Pisząc “prawda” mam na myśli nie tylko zbiorową pamięć środowiska solidarnościowego, które już w trakcie wydarzeń w Gdańsku w 1970 roku zauważyło, że z Wałęsą jest coś nie halo, że być może jest kapusiem. Cóż, był owym “Bolkiem”, współpracował z ubecją, brał za to kasę, co w późniejszym okresie determinowało wszystkie jego posunięcia strategiczne w “walce” z komuną... “Walka” owa w konsekwencji stała się patologiczną symbiozą dwóch środowisk, które – na plecach klasy robotniczej skupionej w wielomilionowej Solidarności – wylazły na powierzchnię III RP i rządzą nią do dziś. Prof. Paweł Wieczorkiewicz, tuż przed śmiercią powiedział, że w gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania, które doprowadziły do Okrągłego Stołu, Polska wciąż jest krajem postsowieckim, gdzie służby byłej PRL koegzystują z “opozycją”. Zgadzam się z profesorem w całej rozciągłości. Cała klasa polityczna [tam]tej generacji (gwałcąca mózgi ludzi po dziś dzień) i obecne media głównego nurtu, to twór do szpiku kości postsowiecki. A “Bolek” jest niejako sztandarowym przykładem tego, jak można upierdolić sobie ręce współpracą ze zbrodniczym reżimem i jednocześnie kreować się na zbawcę Europy Wschodniej. Nie chce mi się przytaczać tutaj jakichkolwiek wypowiedzi tego politycznego bankruta. Smutne jest to, że niezbyt rozgarnięty megaloman z pokojowym Noblem wciąż jest jakimś symbolem dla świata. Może za 50-80 lat historia skoryguje błędy i ewidentne kłamstwa nt tego człowieka. Dla mnie Wałęsa jest nie tylko człowiekiem z teczki. W kontekście solidarnościowego zrywu jest dla mnie nikim, albowiem porzucił niemal na starcie wszystkie idee samorządnego ruchu związkowego i tradycji robotniczych zrywów. Nie mam wpływu na to, że ta część Solidarności, która dochowała wierności ideałom jakie wyrosły po masakrze '70 na Wybrzeżu, to patriotyczne kato-bogoojczyźniane środowisko. Nie chcę uogólniać, ale w etosie Solidarności najbardziej ceniłem i cenię konsekwencję i wierność ideałom robotniczego ruchu związkowego. Dlatego z szacunkiem odnoszę się do Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy, czy Kornela Morawieckiego (nazwisk podobnych do nich ludzi są setki, jeśli nie tysiące) – z szacunkiem podałbym im dłoń (Walentynowicz – RIP). Parafrazując bohatera książki Cenckiewicza, nogę podałbym tym wszystkim, którzy zbratali się z tym kurewskim systemem opresji i zbrodni – na czele z Bolkiem, Michnikiem, Geremkiem, Kuroniem i całym stadem budowniczych III postkomunistycznej RP.

Refleksja: Cenckiewicz, to prawicowa świnia, idiota, oszołom, fanatyk – tak nazywają go ci, którzy go nie czytali, albo ci którzy czytali i wyznają jedynie słuszną wykładnię historii najnowszej made in michnikowszczyzna. Ja czuję się tym bardziej niekomfortowo, jako anarchista. Cóż, znam ten wątek historii Solidarności, który odnosi się do myśli lewicowej, a jednak nie jest częścią szmaciarskiego sojuszu z takimi “ludźmi honoru” jak Kiszczak czy Jaruzelski. I mówię tutaj o autentycznej tradycji związkowej, równie wiernej ideałom robotniczej walki o samostanowienie w miejscu pracy, jak i poza nim.

Wałęsę z teczki trzeba przeczytać! On tam tkwi od 1970 roku!

║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌