:: John Sweeney – Korea Północna. Tajna misja do kraju wielkiego blefu
Przykro to stwierdzić, ale chyba znowu dałem się nabrać… Po Ruskim ekstremie, znowu zetknąłem się z książką-ściemą. Tym bardziej jest to przykre, że John Sweeney, to uznany reporter BBC i spodziewałem się naprawdę solidnego kawałka reportażu, tymczasem nie przeczytałem niczego nowego. Ta książka jest po prostu słaba.
Owa „tajna misja” w podtytule polegała na tym, że Sweeney pojechał do Korei Północnej na kilkudniową (sic!) wycieczkę z grupą studentów London School of Economics, podając się za profesora tejże uczelni. Tym oto sposobem przechytrzył reżim Kimów; zapewne jako reporter BBC niewiele lub zgoła nic nie zdołałby zobaczyć/opisać, o ile w ogóle zostałby do Korei Północnej wpuszczony.
Jest więc Sweeney w Pjongjangu i opisuje to, co opisywali przed nim inni: pokazówkę reżimu dla zagranicznych gości, ulice bez samochodów, fabryki-widma, strefę zdemilitaryzowaną, monumenty ku chwale Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila, generalnie cały ten orwellowski skansen, gdzie ludziom pierze się mózgi, zamyka się ich w obozach pracy, zabija, głodzi i terroryzuje we wszelkich możliwych aspektach życia.
Z racji tego, że permanentnie szwendają się za nim psy reżimu („opiekunowie”, jak eufemistycznie się ich nazywa), John Sweeney widzi tylko to, co pozwalają mu zobaczyć, z rzadka jedynie udaje mu się uchwycić okruchy realnej nędzy życia w Korei. Nie jest to oczywiście zarzut wobec Autora, bo kwestią zrozumiałą jest, że nie można mieć pretensji do kogoś, kogo niejako z automatu trzyma się na „turystycznej smyczy” – reżim nie lubi pozaplanowych wyskoków zagranicznych turystów, a to w jaki sposób pokazuje „dozwolone” przestrzenie, czyni taką „wycieczkę” jeszcze bardziej groteskową.
Co w książce Sweeney’a wydało mi się szczególnie interesujące? Dwie kwestie. Po pierwsze nawiązanie do niezwykle istotnego, moim zdaniem, aspektu północnokoreańskiego zamordyzmu, czyli do kwestii rasowej i konotacji pomiędzy nazizmem, a dziedziczną monarchią stalinowską, jaką jest Korea Północna. Rzadko kiedy w literaturze nt tego kraju wątek ów jest eksponowany. Musimy jednak pamiętać, że Kim Ir Sen wielką wagę przykładał do rasowej czystości narodu koreańskiego; struktura grup społecznych i rasowa „przejrzystość” w reżimie północnokoreańskim są o wiele ważniejsze, niż – jak mogłoby się wydawać – internacjonalistyczny i robotniczy etos komunizmu (przynajmniej w deklaratywnej warstwie tegoż). Wątek ten o wiele lepiej opisała i rozwinęła Barbara Demick w swojej świetnej książce o Korei Północnej.
Drugą kwestią jest historia Jamesa Josepha Dresnoka, szeregowca armii amerykańskiej, który w 1962 roku przekroczył strefę zdemilitaryzowaną i uciekł z Południa, do Korei Północnej (polecam dokument na ten temat: North Korea Crossing The Line). Dresnok, jak się okazuje, nie był wyłącznie pożytecznym idiotą reżimu, a kulisy jego życia i relacji z innymi amerykańskimi uciekinierami w Pjongjangu, są tematem na co najmniej jedną solidną książkę. Tutaj niewątpliwy przytyk do Wydawnictwa Muza (ono bowiem wydało Koreę Północną…, Sweeney’a) – może lepiej pokusić się o wydanie polskiego przekładu książek i reportaży nt Dresnoka i jego towarzyszy?
Podsumowując: dla kogoś, kto interesuje się Koreą Północną, książka Johna Sweeney’a nie wnosi niczego nowego. Po prostu niczego. Owa „tajna misja” jest mocno naciąganym chwytem marketingowym, albowiem znane są historie naprawdę dramatycznych losów osób, które narażając życie swoje i innych, próbują pokazać światu co dzieje się, za drutem kolczastym ostatniej stalinowskiej rzeźni na świecie. Dla kogoś, kto o Korei Północnej nie wie nic, ten reportaż będzie na pewno wartościową lekturą.
║▌║▌█║ 🄯 by discrust ▌│║▌║▌